Górnik Zabrze nie pozostawił dziś żadnych wątpliwości, kto rozdaje karty w dolnej części tabeli Ekstraklasy. W meczu 25. kolejki PKO BP Ekstraklasy gospodarze rozgromili beniaminka z Lublina aż 4:0, fundując kibicom przy Roosevelta prawdziwe piłkarskie widowisko.
Motor bez paliwa, Górnik na pełnym gazie
Motor Lublin przyjechał na Śląsk z ambicją przedłużenia serii meczów bez porażki, ale już w pierwszej połowie zaczęło być jasne, że to nie będzie ich dzień. Choć goście momentami próbowali podgryzać pressingiem, to Górnik kontrolował wydarzenia od pierwszego gwizdka. Bramkę otwierającą wynik zdobył niezawodny Lukas Podolski w 25. minucie – i był to dopiero początek zabrzańskiego koncertu.
Druga połowa? Nokaut!
W przerwie Jan Urban zdecydował się na zmiany, które… okazały się strzałem w dziesiątkę. Matúš Kmeť oraz Patrik Hellebrand błyskawicznie wbili kolejne gwoździe do lubelskiej trumny. Pierwszy trafił precyzyjnie po akcji Zahoviča, a drugi huknął z ponad 25 metrów, nie dając bramkarzowi żadnych szans.
Kropkę nad „i” postawił Ousmane Sow, finalizując zabójczą kontrę w 64. minucie. Motor był bliski zdobycia honorowej bramki po rzucie karnym, ale dwukrotnie – po powtórce VAR – fantastycznie interweniował Filip Majchrowicz, cementując czyste konto Górnika.
Motor zgasł, Górnik wraca do gry
Dla zespołu Mateusza Stolarskiego to bolesna lekcja – choć beniaminek pokazał już w tym sezonie pazur, dziś został brutalnie sprowadzony na ziemię. Górnik natomiast pokazał, że mimo wahań formy wciąż potrafi zagrać jak z nut.
Przy Roosevelta znów rozbrzmiewa radość, a Zabrze – przynajmniej na chwilę – może myśleć o powrocie do górnej połowy tabeli.